-Wiewiórka!!!
- Proszę
Cię nie odwracaj mojej uwagi bo i tak nie zmienię zdania… Jedziemy i koniec
dyskusji!
Posadził
dziewczynę na siedzeniu obok kierowcy. Sam usiadł za kierownicą. Ruszyli.
Podczas drogi brunetka udawała obrażoną. Jej mina strasznie go śmieszyła.
Wyglądała niczym dziecko, któremu zabrano lizaka albo cuś! Był skupiony na
drodze, ale i tak ciągle się śmiał. Widział kątem oka, że dziewczyna też nie
może już wytrzymać i zaraz wybuchnie. Ale nie, udało się jej dojechać pod
szpital bez żadnych nagłych ataków śmiechu. Zayn jak na dżentelmena przystało,
wysiadł z samochodu i otworzył drzwi dziewczynie. Stał i czekał aż wysiądzie,
gdy nagle go oświeciła:
- No
mistrzu rozumem to ty nie grzeszysz, stoisz i czekasz aż wysiądę, TYLKO ŻE JA
NIE MOGĘ SAMA WYSIĄĆŚ!!!
- Aaaa.
No tak zapomniałem! Moja wina! Chodź tu do mnie księżniczko!
Za to
określenie dostał porządnego mięśniaka w ramię. Na co tylko się zaśmiał i pod
nosem, sam do siebie powiedział ‘ostra’. Wziął dziewczynę na ręce i zaniósł na
izbę przyjęć. Czekali jakieś 15 minut, aż wreszcie przyszedł lekarz.
- Panna
Stone.
- Tak to
ja.
- W takim
razie zapraszam do gabinetu.
Dziewczyna
wywróciła oczami. Widać było po jej minie, że chciał krzyknąć. ‘ Kretynie nie
mogę chodzić. Boli mnie jak jasna cholera’. Zayn zauważył to, i po raz kolejny
dzisiejszego dnia zaniósł ją w wyznaczone miejsce. Dziewczyna posłała mu wdzięczny
uśmiech. Lekarz zrobił prześwietlenie, okazało się , że kostka jest skręcona i
musi założyć gips. Cała wizyta trwał około 40 minut. Lekarz założył brunetce
gips i dał jej kule, by mogła sprawniej się poruszać. Wyszła z gabinetu z
nietęgą miną.
-
Widzisz… mówiłam ci żebyśmy tu nie przyjeżdżali, zobacz co ten idiota zrobił.
Po co mi ten gips skoro nic mi nie jest?
- Tak
oczywiście, nic ci nie jest! A skręcenie kostki
to pikuś! To tylko tydzień i po sprawie!
- Łatwo
ci mówić, bo to nie ty będziesz musiał chodzić z tym czymś po szkole!.-
wskazała na kule.
- Skoro
nie chcesz chodzić w tym, to ja będę musiał cię nosić.. innego wyjścia nie widzę.
- Ale
pamiętaj, że ty to zaproponowałeś. I żebym później nie słyszała żadnego
jojczenia, że jestem za ciężka…
- Okey.
Czyli przez tydzień przyjeżdżam po ciebie i odwożę cię do domu. A w szkole
jestem twoim osobistym wózkiem?!
- Ale ja żartowałam?!!??!!!!
- Za
późno. Trzeba było mi nie podsuwać
takiego pomysłu!
-
Nienawidzę cię.. serio, serio!
- I tak
wiem, że mnie uwielbiasz! Tylko po prostu nie chcesz się przyznać..
- Tak
jasne, a może jeszcze jednorożce istnieją, a Louis nie lubi marchewek?!?!
- Zawsze
musisz mieć ostatnie słowo??
- Tak.
Przeszkadza ci to panie gwiazdor???
- Nie, bo
lubię się z tobą kłócić!! A teraz może skończymy te uprzejmości bo musimy
jechać na porządny obiad, w końcu jutro szkoła a ja będę musiał cię nosić!
- Ile
razy mam ci mówić, że NIE MUSISZ!!
- Nie
muszę, ale chcę!
To zdanie
zdziwiło Bellę. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Stała wryta w ziemię, lekko
zerkając w stronę chłopaka. Podszedł do
niej i pomógł jej wsiąść do auta. Brunetka nadal się nie odzywała. Analizowała
słowa, które przed chwilą wypowiedział Zayn. „Nie musi, ale chce. Zmienił się?
Ale jak?” To było dla niej zbyt szybko. Nie wiedziała jak ma sobie z tym
poradzić. Owszem cieszyło ją, że wreszcie z całą piątką będzie się świetnie
dogadywać, ale nadal nie mogła w to uwierzyć. Dojechali pod dom chłopców. Tym
razem sama wysiadła z samochodu. Wzięła kule i szła za chłopakiem. Kiedy drzwi
od domu się otworzyły, reszta zespołu podbiegła do nich żeby się przywitać. Ściskali
Bellę na co ona tylko rzekła:
- Dobra
chłopaki puście mnie już! Duszę się!!!
- Jezusie
Chrystusie i Maryjo zawsze dziewico co to jest?!- błysnął inteligencją Lou i
wskazał na nogę dziewczyny.
- yyy
gips??!
- Chryste
Panie Niebieski współczuję ci..
- Co cię
tak na religijne zwroty wzięło, w kościele byłeś czy co??!
- Yyy
nie.. babcia dzwoniła.- powiedział speszony.
-No o
wszystko jasne, a ja mam jeszcze pytanie co będzie na obiad bo jestem strasznie
głodna?
- Nie
chce nic mówić, ale chyba nie pojesz kochaniutka. Niall dzisiaj gotował!
- No i co
z tego?
- Nie no
nic, sama spróbuj!
-ej,ej!!
Jak śmiesz obrażać mój nieziemski talent kulinarny! Jak nie chcesz pizzy to
nie, sami sobie zjemy marchewkowy potworze!!
Powiedział
Irlandczyk i udał się do kuchni. Reszta poszła za nim. Usiedli na krzesłach i
czekali na danie dnia, czyli ‘Pizza by Niall’. Harry i Liam patrzyli na siebie
z przerażeniem w oczach. Cud, że kuchnia nadal stała w jednym kawałku. Kto jak,
kto ale Niall nie był za dobrym kucharzem. Chłopak właśnie wyciągał danie z
pieca. Postawił je na stole i z dumą w głosie powiedział:
-
Specjalność zakładu pizza al’a Niall. Życzę smacznego!
- Obyśmy
przeżyli blondasku.- znów przedrzeźniał go Lou.
- Zamknij
się Louis. A ty Niall pokrój ją i daj ketchup, jestem ciekawa jak smakuje!
Horan
zrobił co kazała mu dziewczyna. Dał jej talerzyk i widelec. Wzięła kawałek i
zaczęła go jeść. Wszyscy przyglądali jej się jak by była z kosmosu. Jadła i nic
się nie odzywała, widząc to Malik także wziął sobie kawałek. Reszta jeszcze się
bała. Dwie osoby to nie było potwierdzenie, że to jest jadalne. Mogli udawać.
Niall wziął swoją porcję i sam zaczął wcinać. Harry i Liam też się przełamali.
Tylko Lou siedział i bacznie się im przyglądał.
- Lou,
weź kawałek jest naprawdę dobra!- zapewniała go Bella.
- Boję
się! Kiedyś Niall robił placek marchewkowy, jeszcze nie wiedziałem, że nie umie
gotować i przez trzy dni miałem sr..
- Dobra
nie kończ jemy..
- Nawet
nie wiesz co, a już nie pozwolisz skończyć, bezczelna!!!!
-JEDZ!!!
Chłopak
niepewnie wziął kawałek i położył go na swoim talerzyku. Przed pierwszym
gryzem, zrobił znak krzyża i powiedział coś w stylu „ miej mnie w swej opiece”.
Wreszcie ugryzł kawałek pizzy, zrobił oczy jakby ktoś porządnie kopnął go w
krocze i krzyknął:
-
Nialllllllll!!! To jest pyszneeeeeeeeeeeeeeeeee!!! Kocham cię miszczu..
- No
wiem, mówiłem ci przecież!
Wszyscy
wybuchnęli śmiechem, a Lou zajadał się pizzą. Po „obiedzie” wszystko
posprzątali i poszli obejrzeć jakiś film. Według Lou był on bardzo pouczający
(Taaa, zwłaszcza że przez ponad połowę filmu były sceny erotyczne, ale tą
wiadomość pominął mówiąc o nauce płynącej z tego filmu). Bella chciała już iść
do domu. Było już grubo po 20, a jutro szkoła. Zayn chciał ją odwieźć, ale się
nie zgodziła. Wyszli przed dom, a Malik powiedział:
- To bądź
gotowa jutro punktualnie o 8. Przyjeżdżam po ciebie i jedziemy do szkoły!
- Zgoda.
A teraz, gdybyś był tak miły oczywiście, mógłbyś mnie kawałek odprowadzić do domu?
- Miałem
to zaproponować. Ale skro bardzo mnie prosisz.- w tym momencie się uśmiechnął.
- Tak
proszę Cię.- też się uśmiechnęła.
Szli obok
siebie chodnikami Londynu. Było ciemno, ale ulice oświetlone były blaskiem
lamp. Nie odzywali się do siebie. Dlaczego spytacie? Zarówno ona jak i on nie
wiedzieli o czym mają rozmawiać. Byli już w połowie drogi, gdy Bella
powiedziała mulatowi:
- Możesz
już wracać, dalej dojdę już sama!
- Nie ma
mowy, odstawię cię całą i zdrową pod dom!
- Już
niedaleko, dam sobie radę!
- Nie.
Powiedziałem i skończyłem! A teraz chodź tu do mnie, bo widzę jak się męczysz z
tymi kulami, zaniosę cię.
-
Przestań, daję rade! Może jeszcze nie jestem mistrzynią świata w chodzeniu o
kulach, ale jestem dobra!
Nie
słuchał już jej, tylko wziął ją na ręce . Nie protestowała słodko uśmiechnęła
się do bruneta i mocno trzymała, żeby nie spaść. Droga zajęła im jakieś 5
minut. Znów minęła im w ciszy, tak jak by cieszyli się samym swoim
towarzystwem. Chłopak przemierzał właśnie ostatnie metry do drzwi dziewczyny.
Postawił ją na ziemi.
-
Dziękuję za odprowadzenie, a raczej odniesienie mnie do domu.
- Nie ma
za co. Zawsze do usług miłościwej pani.
- hahaha
jesteś pewny.
- Tak.
- To
dobrze. – powiedział i pocałowała go w policzek. Szepnęła mu jeszcze na ucho
ciche:
-
Dobranoc Zayn.
-
Dobranoc mała.
Dziewczyna
odwróciła się w stronę drzwi. Włożyła klucz do zamka, a gdy go przekręciła chłopak
złapał ją za nadgarstek i przekręcił w swoją stronę. Nie wiedziała co się
dzieje, gdy po chwili poczuła na swoich ustach ciepło. Biło ono z ust mulata,
który ją całował. Chciała to przerwać, ale nie mogła. Jej ręce powędrowały na
szyję chłopaka, a on przyciągnął ją do siebie jeszcze bliżej. Trzymał ją w
talii, nie przerywając namiętnego pocałunku. Świat przestał istnieć. Liczyli
się tylko oni. Obydwoje wpijali się w swoje usta coraz mocniej. Jednak tę chwilę przerwał…
*****************************************************************
O ku**a...O.o bardzo długi wyszedł, no ale co tam!!!
jak widzicie akcja się rozkręca... byle do 20 rozdziału... hahah ;q
ostatni weekend przed nowym rokiem szkolnym.. ;/
oby spędzić go jak najlepiej.. ;D
hhhmmmmm co by tu jeszcze..
a właśnie CZYTASZ=KOMENTUJESZ..
To by było na tyle...
Do napisania... x o x o ;)