niedziela, 30 września 2012

number thirty.

Dzień jak co dzień. Bella nie spodziewała się, że wydarzy się coś nadzwyczajnego. Jak zwykle wstała punktualnie o godzinie 6. Po raz kolejny w samotności jadła śniadanie, jej myśli nadal błądziły gdzieś w innym świecie. Ta cisza. Pustka. To zabijało ją od wewnątrz. Jedynym pocieszeniem było to, że pogodziła się z chłopcami. Teraz to z nimi w szkole jak i po niej spędza każdą wolną chwilę.

A Zayn.. Nadal nie znalazł wytłumaczenia tego całego zajścia. Jego serce obumiera. Wegetuje. Niby normalnie funkcjonuje, oddycha, je, pije... Ale co to za życie skoro obok nie ma jej. Tej, która wnosiła do jego życia radość. Dzięki której się uśmiechał. Nie może pogodzić się z tym co jej zrobił? Sam nie jest do końca tego pewnien! Z jego perspektywy jej oczy nie są już takie jak kiedyś. Ten żar miłości, który kiedyś z nich bił... zgasł. Jakby spał śnieg i przez to nie mógł ponownie się rozpalić. Ciągle jednak chłopak liczy na to, że przyjdą roztopy i zobaczy to ognisko. Te iskierki radości w jej morskich oczach.

Dziewczyna poszła do szkoły. Lekcje dłużyły się, ale najważniejsze, że teraz nie zwracała na to uwagi bo przebywała z nimi. Z tymi, których przez długi czas unikała. To było głupie. Na każdej lekcji Zayn siedzi z Olivią. Każda czułość z ich strony, każdy gest sprawia, że serce Belli rozpada się na miliony małych kawałeczków. Cholernie chciała by byc na jej miejscu.

Spytacie czemu? Przecież ją zdradził powinna go nienawidzić? Jednak tak nie jest! Pomimo tak ogromnego bólu jakiego doznała przez Malika ona nadał kocha go jak głupia. Nie przyznaje się przed chłopcami ani przed samą sobą co czuje! Wie, że i tak nie będzie już z nim nigdy, dlatego stara się jakoś zagłuszyć to uczucie. Stara się ale to jest bardzo trudne. Dla niej ta cała miłość była największym przeżyciem jakie mogło ją spotkać. Będąc z nim chciała po prostu zatopić się w rozkoszy.. Teraz ktoś jej to po prostu zabrał bezpowrotnie.

 Po szkole chłopcy odwieźli ją do domu. Obiecali jej, że dzisiaj zabiorą ją do kina. Miały też iśc z nimi El i Dan. Dziewczyna cieszyła się, że wreszcie je pozna. Liam i Lou dużo o nich jej mówiły, ale przecież to nie to samo co spotkać je na żywo i samodzielnie ocenić.

Jadła właśnie obiad, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Dziewczyna wstała od stołu i poszła zobaczyć kto to. Jej oczom ukazała  się kobieta. Na oko miała jakieś 35 lat. Wysoka blondynka.

- Dzień dobry czy ty jesteś Isabella Stone?

- Tak. A o co chodzi?

- Jestem z domu opieki społecznej! Wiemy, że jakiś czas temu zmarł twój ojciec, a my dopiero teraz się tego dopatrzyliśmy! Dobrze, że dostaliśmy to zgłoszenie bo pewnie nigdy byśmy do tego nie doszli! Jesteś niepełnoletnia nie możesz sama mieszkać, musisz pojechać ze mną!

- Co pani mówi? Przecież cały czas świetnie dawałam sobie radę sama! Teraz też mogę...

- To nie ode mnie zależy! Takie są przepisy! Weź kurtkę i chodź ze mną!

- Nigdzie z panią nie pójdę!!!

- Jeżeli nie będziesz chciała iść z własnej woli będę musiała cię zabrać stąd siła...

Dziewczyna wyszła na górę do swojego pokoju. Nie wiedziała co ma robić. Na szafce zauważyła telefon. Szybko wzięła go do ręki i wybrała numer do Lou. W słuchawce usłyszała dwa sygnały i brunet odebrał telefon.

- Słucham...

- Lou! Proszę cię pomóż mi! Oni chcą mnie zabrać do domu dziecka.. - dziewczyna zaczęła płakać.

- Ciii.. Bella uspokój się! Wychodzę z próby i już do ciebie jadę!

- Nie zdążysz ona każe mi już z nią jechać..

- Gdzie cie zabiera? Pojadę tam!

- Do domu opieki społecznej!

- Spokojnie. Nie martw się już tam jadę!

Na tym skończyła się ich rozmowa. Bella zeszła na dół i zgodnie z zaleceniami kobiety opuściła dom. Na zewnątrz padał deszcz. Jej włosy wchłaniały krople deszczu. Gdy doszła do samochodu, były już całe mokre.

Po niecałych 15 minutach były już na miejscu. Weszły do dość dużego budynku. Przywitały ją setki spojrzeń innych dzieci. Mieszkały tu., Ich oczy były smutne. Puste. Dziewczyna byłą przerażona. Nadal szła za kobietą, która kierowała się do jakiegoś gabinetu. Gdy do niego weszły kobieta usiadła za biurkiem, a Belli kazała zająć miejsce obok niej. Zaczęła rozmowę:

- Posłuchaj mnie wiem, że niedługo będziesz pełnoletnia, ale jeszcze przez te 3 miesiące jesteś przez prawo traktowana jak dziecko i nie możesz zostać sama bez opieki!

- Do tej pory sama sobie świetnie dawałam radę!!

- Ja to wiem, ale to na prawdę nie jest moja decyzja! Dla mnie jesteś już dorosłą kobietą, tylko w świetle prawa..

- Prawo.. gdzie ono było jak Olivia potrąciła mojego ojca? Oczernia go ,że był pijany! Wcale tak nie było! A jej to tak po prostu ujdzie płazem bo ma pieniądze! TAK?!.. - zaczęła krzyczeć dziewczyna.

- W związku z tą sprawą powinnaś kontaktować się z policją! To nie moja działka! Jestem tu żeby ci pomóc..

- Ja nie potrzebuję pomocy! Świetnie sobie sama radzę..

Gdy brunetka mówiła to zdanie drzwi do gabinetu gwałtownie się otworzyły. Stał w nich Lou. Dziewczyna szybko wstała i się do niego przytuliła. Zaczęła płakać, chłopak starał się ją uspokoić.

- Przepraszam bardzo, ale kim pan jest?

- Louis Tomlinson jestem jej przyjacielem! Czemu ona tutaj jest?

Kobieta wyjaśniła wszystko po kolei. Chłopak nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. Widział, że Bella jest bardzo smutna. Nie chciała tu zostawać. Musiał coś zrobić. W pewnej chwili wpadł na pomysł.

- Pani mówiła, że jedyną opcją żeby tu nie musiała zostać jest adopcja. Tak?

-Tak zgadza się! Ale jak pan znajdzie rodzinę zastępczą na tą chwilę?

- A ja mógłbym? Mam 21 lat, jestem pełnoletni! Dochody pozwalają mi na utrzymanie Belli..

- Ale...

- Nie ma żadnego ale.. pytam czy to by było możliwe!

- W świetle prawa tak!

- No to bardzo dobrze! Da się to jeszcze dzisiaj załatwić?

- Myślę, że tak! Przygotuję dokumenty będzie je musiał pan podpisać i na czas rozpatrzenia sprawy przez sąd panna Stone może u pana zamieszkać.

Bella przysłuchiwała się całej rozmowie z szeroko otworzonymi oczyma. Nie mogła uwierzyć, że Lou jest w stanie coś takiego zrobić. W jej głowie chuczało teraz od natłoku myśli. Z jednej strony cieszyła się, że nie będzie musiała tutaj zostać, ale z drugiej nie chciała być dal niego ciężarem.

Po upływie ok. pół godziny wszystko było załatwione. Louis podpisał potrzebne dokumenty. Pożegnał się z kobietą, wziął Bellę za rękę i wyszedł z jej gabinetu. Dziewczyna ciągle myślała, że to tylko zły sen i nic takiego naprawdę się nie wydarzyło, ale uświadomił jej to deszcz który ciągle padał i drażnił jej policzki. To była oznaka, że nie śni. Zatrzymali się przed samochodem bruneta. Nadal trzymała go za rękę. Spojrzała mu prosto w oczy i powiedziała:

- Lou...

- Nie! Nie dziękuj mi! To było moim obowiązkiem! W końcu jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele sobie pomagają!

- Ja nie zasłużyłam sobie na takie traktowanie!

- Ej, ej spokój! Nie pyskuje się do taty... - powiedział i promiennie się do niej uśmiechnął.

- Dobrze tatuśku. - odpowiedziała Bella.

Wsiedli do samochodu i odjechali.

************************************************

To ten wyczekiwany wątek przez Caroll! ; ]
Mam nadzieję, że cię nim nie zawiodłam!
Przepraszam jeśli oczekiwałaś czegoś innego, ale taki tok wydarzeń ubzdurałam sobie w tej mojej małej główce!!! ; ))
Dziękuję za te wszystkie komentarze!!!
Jesteście zajebiste.. ;**
Kocham Was po prostu!! <3
No to teraz czekajcie na nowy rozdział!!
Dodam go jak będzie hmm.. 15 komentarzy??
Jeśli chcecie mnie o coś zapytać zapraszam na mojego ASK'a http://ask.fm/olcirek
POLECAM WAS TE BLOGI:
http://vanilitte.blogspot.com/
http://1d-up-all-night.blogspot.com/
http://evanescence-vs-1d.blogspot.com/
http://niebieskookaonedirection.blogspot.com/
http://nialllikespotato.blogspot.com/
http://morethanthissx.blogspot.com/

Dobra to było na tyle!!!

Pamiętajcie, że Was uwielbiam!!!

Do napisania! ; ]

xoxo



sobota, 29 września 2012

number twenty nine.

Ferie zimowe. Tak tyle czasu już minęło. Ani się obejrzeli, a tu już końcówka lutego. Jednak śniegu jest pod dostatkiem. Jak to mówią czas leczy rany... tylko blizny zostają. Bella miała już dosyć samotności. Widziała jak Liam, Louis, Harry i Niall są przybici. Kiedyś zawsze się uśmiechali, wygłupiali. Teraz mówią jej 'cześć' ,na które nigdy nie dostają odpowiedzi. Przecież to głupie, gniewać się na nich. To nie ich wina, że Zayn ją zdradził. Chciała to zmienić.  Postanowiła, ze weźmie sprawy w swoje ręce.

Po lekcjach czekała na nich. Szli dość wolno. Wyszli jako ostatni ze szkoły bo mieli próby do występu. Zobaczyli ją. Stała pośrodku chodnika jak Sierotka Marysia. To chyba dobre określenie. W końcu ona też była sierotą. Nie miała nikogo z rodziny.  Ręce schowała w kieszeniach czerwonego płaszczu. Na głowie miała białą czapkę. Niczym Święty Mikołaj. Zagryzała lekko dolną wargę. Liam od razu wyczuł, że się denerwuje więc przywitał się z nią:

- Cześć!

- Hej! - odpowiedziała niepewnie dziewczyna.

- Czekasz na kogoś?

- Ymm.. właściwie to na was.

- Co teraz przypomniałaś sobie o naszym istnieniu! - odezwał się zdenerwowany Harry.

- Ejj! Style's uspokój się! Daj jej dojść do słowa! - tym razem do rozmowy włączył się Irlandczyk.

- Dziękuję Niall!  Chce tylko powiedzieć, że bardzo was przepraszam za moje zachowanie! Zachowałam się jak jakaś smarkula! Przecież to nie wasza wina, że Zayn przespał się z Olivią! Chce tylko wiedzieć, że mi wybaczycie! Nie oczekuję niczego więcej!

Spuściła głowę czekając na ich odpowiedź. Chłopcy wymienili miedzy sobą znaczące spojrzenia i rzucili się na dziewczynę. Była oszołomiona tym co się stało. Dopiero, gdy zaczęli ją mocno przytulać uświadomiła sobie, że jej wybaczyli. Promiennie się do nich uśmiechnęła i zaczęła krzyczeć.

- No puście mnie już!!

- Ale nie zostawisz nas już samych?! - spytał zaciekawiony Lou.

- Już nigdy więcej! Obiecaj..- krzyknął Niall.

- Na słowo harcerza..- podniosła dwa palce ku górze.

- Zaraz zaraz. Ona coś kręci! Pewnie nigdy nie była harcerzem! - zaśmiał się Harry.

- Atak śnieżkami! - wykrzyczał Liam.

Na ten sygnał wszyscy zaczęli biegać niczym grupa szaleńców. Brali śnieg, robili z niego kulki i nawzajem się nimi rzucali. Wszyscy przy tym mieli niezły ubaw. Ganiali się tak dobre 15 minut. Widząc, ze Bella już ma dość postanowili zbierać się do domu. Pomaszerowali w stronę ich samochodu i zaczynali wsiadać.

- To do zobaczenia! - pomachała im dziewczyna.

- A ty gdzie się wybierasz?

- O ile mnie pamięć nie myli to do domu!

- Nie o to mi chodziło! Jedziesz z nami!!!

Dziewczyna nie zdążyła zaprostestować, bo po chwili znalazła się w samochodzie chłopców. Siedziała pomiędzy Liamem a Louisem. Pogodziła się z nimi. To było już pewne. Uśmiechała się do nich, a oni odpłacali jej się tym samym. Całą drogę do domu przegadali. W końcu milczeli tak długo. W końcu dojechali. Bella wysiadł i zobaczyła, ż nie są pod jej domem.

- Ejj?!  Myślałam, że  podwieziecie mnie do domu!

- No przecież jesteśmy pod domem..- błysnął jak zwykle Lou.

- Yhmmm.. tyle, że waszym! Dobra ja już będę szła!

- Nie wygłupiaj się i choć do nas na gorącą czekoladę! - powiedział loczek.

- Ale..

Dziewczyna była zakłopotana. Z jednej strony nie chciała go spotkać, a z drugiej jej serce wręcz domagało się tego. Nie chciała spojrzeć mu prosto w oczy, bo mogły wywołać u niej nagły płacz. Myśleliście, że już sie pozbierała. Otóż nie...





Dla niej nie ma nikogo lepszego od niego, mimo iż ją zdradził, mimo iż jak na osiemnaście lat zachowywał się jak pięcioletnie dziecko.
Dla niej i tak jest ideałem. Nie wyrzuci go z serca ot tak... i tu nie chodzi już o to, że jest jej cholernie ciężko patrzeć jak jest szczęśliwy z inną...  tylko o to, że ona nie chcę. nie chcę o nim zapomnieć i pokochać kogoś innego bo żaden chłopak nie będzie go w stanie zastąpić. Dla niej tylko on ma tak cudowny uśmiech, śmiech, tak cholernie czekoladowe oczy czy te słodkie usta które sprawiały, że motyle w brzuchu tańczyły niczym zwariowane.

- No nie daj się prosić!

- Dobra ale tylko na chwilę!

Dziewczyna podążała za chłopcami w kierunku ich domu. Gdy weszli do środka było cicho. Nie było go. Chociaż... jednak był, bo jego kurtka wisiała na wieszaku. Weszli do kuchni, by jak najszybciej przygotować sobie po kubku gorącego napoju. Czajnik na kuchence zaczął piszczeć co oznaczało, że czas już wlać wodę do kubków, a później jedynie delektować się smakiem czekolady. Siedzieli i rozmawiali. Brunetka był zadowolona, że odnowiła z nimi kontakty. Teraz to właśnie oni byli dla niej najważniejsi, byli jak rodzina. Ich rozmowy ucichły, gdy do kuchni weszła Olivia. Nagle pięć par oczu skierowało się właśnie w jej stronę. Wyjęła coś z lodówki i wyszła jak gdyby nic. Bella spojrzała na chłopców pytającym wzrokiem, na co oni jedynie wzruszyli ramionami.

Minęło ponad dwie godziny od kiedy panienka Stone przybyła do swoich przyjaciół. Postanowiła, że najwyższy czas wrócić do domu. Co prawda nie uśmiechało jej się samotne siedzenie w domu, ale nie chciała im się narzucać. Skierowała się do wyjścia wraz z delegacją czterech wspaniałych, jednak to co zobaczyła w salonie przyprawiło ją o mocne ukłucie w okolicach serca.

Siedzieli na kanapie. On. Ten, którego tak kochała. Nawet teraz. Pomimo, że ją zdradził. I ona. Sprawczyni całego zła, które ją spotyka. Oglądali jakiś program telewizyjny. Blondynka była przytulona do mulata, a ten nie protestował. Wyglądali na parę zakochanych ludzi. Ten widok cholernie ją bolał. Chciało jej się płakać. ' Nie zniosłabym widoku ciebie z inną dziewczyną... nie będziesz musiała" te słowa głośno rozbrzmiewały w jej głowie. To właśnie jej obiecywał... szkoda tylko, że nie dotrzymał słowa. ' Jednak będę musiała' pomyślała dziewczyna. Przemarsz przeszedł przez salon i skierował się do holu. Gdy Zayn zobaczył Bellę, nie mógł uwierzyć własnym oczom. Władczyni jego serca znajdowała się tak blisko niego, a on siedział z inną panną. Od razu odsunął się od Olivii i ciągle na nią patrzył.

Bella ubierała się powoli. Ukradkiem ciągle zerkała na parę. Gdy zakładała płaszcz odwróciła się w ich stronę i  spojrzenia Malika i jej się spotkały. Patrzył na nią tymi swoimi cudownymi oczami, przeszywając ją na wskroś. Jakby chciał wykrzyczeć 'przepraszam' na cały swój głos. Ona natomiast poczuła, że jej oczy zaczynają wilgnąć. Bała się, że się rozpłacze, dlatego rzuciła na pożegnanie ciche 'Do zobaczenia' i wyszła.


***********************************************************

Ta dam.. i tak oto jest i nowy rozdział! ;D
Jak się podoba? ;D
Mi nawet w miarę.. ale to tylko moje zdanie!
Czekam na wasze opinie! ; ]
W następnym rozdziale oczekiwany przez Caroll wątek! ; ))
Jeśli będzie 15 komentarzy wtedy dodam nowy rozdział! C:
A i bym zapomniała jeśli macie do mnie jakieś pytania, lub chcielibyście coś wiedzieć pytajcie na http://ask.fm/olcirek ;D
Z przyjemnością odpowiem na wszystkie wasze pytania!!! ;D
To do napisania kwiatuszki! haha :**
Uwielbiam Was.. <3

Olciaa

xoxo


wtorek, 25 września 2012

number twenty eight.

Dni mijały jej bardzo wolno. Często przesiadywała na cmentarzu, gdzie był pochowany jej ojciec. Godzinami siedziała tam i opowiadała mu co czuje. Jaka jest samotna. Płakała. Chciała, żeby teraz tu z nią był. Nie miała już nikogo. Jedyne czego pragnęła to zejść z tego świata. Chłopcy z 1D często próbowali się z nią kontaktować. Nie odzywała się do nich. Okłamali ją. A to bardzo bolało.

Dzisiaj też była na cmentarzu. Siedziała tam dobre 3 godziny. Gdy wracała do domu było już ciemno. Lampy uliczne oświetlały śnieg, który migotał tysiącem barw niczym fajerwerki. Szła wolno chodznikiem, gdy nagle zauważyła otwarty jeszcze sklep.
Miała ochotę na papierosa.To było dla niej bardzo dziwne, ponieważ nie paliła. Wiedziała, że to szkodzi zdrowiu i że on nie lubił, gdy to raz przy nim zrobiła.. No ale cóż, takie jest życie. W zimową noc jesteście gotowi maszerować kilometry w kilkudziesięcio stopniowym mrozie po paczkę papierosów nie znając dokładnej przyczyny swoich czynów! Weszła do środka. Przy kasie stała kobieta. Podeszła bliżej i poprosila:
- Paczkę papierosów! Mocnych!
-Oczywiście!
Po chwili wróciła z paczką w ręku. Wystukała coś na kasie, podała dziewczynie jej własność i rzekła:
- 10 funtów.
Dziewczyna posłusznie podała kobiecie pieniądze. Powiedziała 'do widzenia' i wyszła ze sklepu. Usiadła na ławce. Wyciągnęła jednego papierosa z paczki. Z kieszeni wyjęła zapalniczkę, którą miała na cmentarzu, bo podpalić świeczki na grobie ojca.  Zapaliła i zaciągnęła się dymem. Poczuła przyjemne ciepło, które wypełniało ją od wewnątrz.  Każdym kolejnym zaciągnięciem delektowała się  jakby to był najdroższy deser świata.

Tymczasem on wyszedł na spacer. Miał dość tej atmosfery jaka od jakiegoś czasu panowała w ich domu. Nie mógł znieść myśli, że to wszystko dzieije się tylko i wyłącznie z jego winy. Jeden głupi błąd zmienił życie w piekło. Ciągle o niej myślał. Co robi? Jak się czuje? Czy znów przez niego płacze? Na te pytania jednak nie dostawał odpowiedzi. Szedł chodnikiem z rękoma w kieszeniach. Było zimno. Czuł to, bo policzki piekły go jak cholera.

 W dali zobaczył dziewczynę. Siedziała na ławce i paliła. Nie lubił, gdy dziewczyna się tym truje. Ale.. poznał ją. TAK! Ten sam czerwony płaszcz. To ona. Przyspieszył kroku. Gdy był już wystarczająco blisko, brunetka też go zauważyła, ale nic sobie z tego nie robiła. Siedziała i dokańczała palić już papierosa. Wiedziała, że tego nie lubił. Chciała zrobić mu na złość. Po twarzy Malika zaczęły spływać łzy.

- Proszę cię nie rób tego..

- Będę robiła co mi się podoba! To nie twoja sprawa...

- Obiecałaś mi, że już nie zapalisz.

- Ty też mi wiele obiecywałeś! Ale jakoś nie wyszło! Więc nie oczekuj tego ode mnie...

Wstała zgasiła peta i odeszła. On usiadł na ławce, na której przed chwilą była ona. Ta, którą kochał bezgranicznie. Był pewien, że to ona zawładneła jego sercem. Jest tam królową i nikomu innemu nie da dojść do władzy. Płakał jak małe dziecko. Mróz ciągle dawał się we znaki. A on nadal tam siedział. Jak mógł ją zdradzić? Jak wogóle mogło do tego dojść? W tym momencie wpadł mu do głowy genialny pomysł. Przecież on sam do końca nie wie jak to było na prawde. Jedyne co pamięta to ,że był pijany  i siedział w parku na ławce. Była załamany, gdyż Bella nie wybudziła się ze śpiączki. Potem Olivia. Ale jak on znalazł się w jej domu? Jak mogli ze sobą spać skoro był w połowie ubrany? Teraz jego celem było wyjaśnienie tej całej sprawy. To było jego priorytetem życiowym. Podniesiony lekko na duchu udał się do domu.

Ona natomiast  siedziała na parapecie z kubkiem gorącej kawy myśląc o nim. Była lekko wstawiona bo wypiła sama prawię butelkę wódki. Patrząc na niebo, które zdawało się być idealną harmonią. Co jakiś czas jedynie zapalała się kolejna gwiazda i ozdabiała je na nowo.  .Miała założoną jego bluze i słuchała ich ulubionej piosenki. Było już dosyć późno.Wzięła do ręki telefon, weszła w funkcję sms i napisała :

Mimo tego , że tak cholernie mnie zraniłeś chciałam ci napisać, że dziękuję za wszystko. Za to, że chociaż tak krótko, ale byłeś ze mną. I chyba mnie kochałeś! Jeszcze raz dziękuję!

 Chwile jeszcze zastanowila sie, czy wogóle wysłać mu tą wiadomość, w końcu nie liczyła na nic, po prostu chciała mu podziękować za to, że się nią interesował. Jednak po przemyśleniach zrobiła to. Wysłała mu tą wiadomość i wróciła do swych przemyśleń. Nagle poczuła wibracje telefonu . Dzwonił do niej . Odebrała.Usłyszała jego głos, który tak uwielbiała.

- Kochałem cię, kocham i będe kochał rozumiesz?! Nic tego nie zmieni! Cholernie cie skrzywdziłem! Wiem!!! I tak czuje się jak najgorszy skurwiel. Ja... Ja sam nawet nie wiem czy to z nią zrobiłem. Nie mam 100% pewności. Bella słyszysz mnie?

- Jestem pijana! Dlatego daje  ci szanse byś mógł się wygadać!

- Ja to wszystko wyjaśnie! Może ja wogóle z nią nie spałem! W końcu bym pamiętał! Przepraszam cię...

- Ale ona jest w ciąży!

-Skąd ty to wiesz?

-Nie ważne!

Po tych słowach usłyszał w słuchawce dźwięk przerwanego połączenia. Po raz kolejny dzisiejszego dnia zaczął płakać.. Na co mu to skoro i tak drugiej szansy nie dostanie. Sam wiedział jak trudno było mu zdobyć jej zaufanie. Czy wszystko się kiedyś ułoży i będzie mógł być z nią szczęśliwy? o tym pewnie dowiecie się już niebawem...

*****************************************************************
Z racji tego, że dostałam 5 z fizyki i mam zajebiście dobry humor dodaję przed czasem nowy rozdział! ;D
Jest według mnie taki sobie.. ale zdarza się!
Martwi mnie to, że coraz mniej osób komentuje.. ; /
To zapewne spodowane tym, że coraz gorzej piszę.. :((
Więc liczę na chociaż 10 komentarzy.. jeśli ich nie będzie do piątku to pomyśle nad usunięciem bloga! :[
ymmm trochę dramaturgii.. 
A tak btw.. ;D
Jarajcie się nową piosenką 1D.. LWWY! ;D
Kocham teledysk... <3
I co by tu jeszcze...to chyba tyle!
Więc do napisania skowyrne sikoreczki! haha ;**
Uwielbiam Was! <3
 xoxo


sobota, 22 września 2012

number twenty seven.

W szpitalu wszystko poszło zgodnie z planem i Bella wyszła do domu. W nim przywitała ja reszta chłopców z zespołu. Urządzili mini przyjęcie, by w pewien sposób zrekompensować dziewczynie te 2 miesiące. Lou, znany wszystkim od niedawna jako król naleśników, przyrządził specjalnie dla niej ten smakołyk. One Direction starało się sprawiać pozory opanowania i spokoju. Musieli jakoś rozmawiać z Zaynem, żeby Bella nie zorientowała się , że coś jest nie tak. Chyba gra aktorska szła im tak samo dobrze jak śpiewanie, bo dziewczyna nie miała zielonego pojęcia czego dopuścił się jej chłopak.

Impreza trwała do 19, gdy chłopcy postanowili się zbierać. Pretekstem była szkoła, ale tak naprawdę mieli już dość udawania tej całej sielanki. Męczyło ich, że chłopak nie powiedział prawdy brunetce. Doskonale wiedzieli, że to będzie dla niej cios, ale lepiej żeby dowiedziała się od niego, a nie od innych.

Po kąpieli para leżała razem na łóżku. Byli szczelnie okryci kocem, bo zima ostro dawała się we znaki. Zayn tulił do siebie dziewczynę, jakby zaraz miała mu gdzieś uciec. Ona natomiast trzymała rękę na jego policzku i delikatnie go gładziła. Chcieli nacieszyć się swoją obecnością, zapachem, dotykiem... Usnęli.

Słońce już dawno wstało. Jego promienie ukradkiem wpadały do pokoju, w którym spali i oświetlały ich twarze. Budzik Malika zaczął dzwonić punkt 6. Nie wyłączył go jeszcze z transu. Codziennie przez dwa miesiące wstawał o tej porze, by o 7 zjawić się w szpitalu. Dźwięk dzwonka obudził brunetkę. Zaczęła przekręcać się z boku na bok. W końcu jednak przetarła oczy i spojrzała na mulata.

- Dzień dobry kochanie! - powiedział i czule ją pocałował.

- Hej misiek! Idziemy do szkoły?

- Zwariowałaś? Musisz odpoczywać.. - Zayn lekko się zdenerwował.

- Już wystarczająco się należałam.. Nie marudź i wstawaj! No już!! Idziemy..

Dziewczyna zaczęła go popędzać i wypchnęła z łóżka. Sama jednak słodko się udo niego uśmiechnęła i wyszła z pokoju. Chłopak nie był zadowolony z takiego obrotu sytuacji. Wiedział, że ktoś może powiedzieć Belli o tym co się wydarzyło pomiędzy nim a Olivią.  Gdy dziewczyna ponownie weszła do pokoju on błagał, prosił ją żeby jednak zostali w domu.. na nic. Brunetka wyjęła ubrania z szafy i zaczęła się przebierać. Wiedział, że nic nie wskóra. Jak się uprze to nie ma zmiłuj. Sam też postanowił się ubrać. Po zjedzeniu śniadania pojechali do szkoły.

Ludzie w szkole nie mogli oderwać od niej wzroku. Wszyscy ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy gapili się na nich, jak na jakieś upiory ze straszliwego horroru. Wtedy dziewczyna nie wiedziała jeszcze, że są to spojrzenia litości. Cała szkoła wiedziała, że Malik przespał się z Olivią. Dlatego właśnie widok panienki Stone idącej przez korytarz z Zaynem, do tego trzymających się za ręce bardzo dziwił. Ona była tak w nim zakochana, że nie zwracała uwagi na innych. I to był jej błąd...

Lekcje dobiegały końca. Wszystko szło zgodnie z planem mulata. Nikt nie puścił pary z ust.  Do czasu, gdy po raz pierwszy dzisiejszego dnia para spotkała Olivię.

- No proszę, proszę! Kórz nas uraczył swą obecnością! Nie powiem, że miło cię widzieć bo było nam lepiej beż ciebie. Prawda Zayn?

- To samo mogę powiedzieć o tobie!

- Tak samo wyszczekana i beznadziejna jak przedtem! Myślałam, że chociaż mózg ci przeszczepili, ale chyba nie..

- Tobie by się przydał, bo nie patrzysz na to co robisz! Przez ciebie mój ojciec nie żyje.. - wykrzyczała ostatnie słowa i zaczęła płakać.

- Nie moja wina, że pijany chodzi po ulicy! A ty kochanie czemu jeszcze z nią jesteś? Znudziłam ci się już?. - tym razem zwróciła się do Malika.

Chłopak spojrzał na nią z mordem w oczach.

- Nie był pijany... nawet policja to potwierdziła! Zayn o czym ona mówi? - spytała chłopaka zdziwiona brunetka.

- oooo.. nie powiedział ci?! To może ja cię oświecę. Twój chłopak tak za tobą tęsknił, że..

- Przestań.. - krzyknął zdenerwowany mulat.

- Co teraz się wstydzisz,że się ze mną przespałeś kochaniutki.

- Co zrobiłeś? - dziewczyna spojrzała na Malika.

Jej oczy błagały go, by zaprzeczył. Jednak nic takiego się nie stało. Najpierw po jej bladym policzku zaczęła spływać pojedyncza łza. Później jednak przerodziła się ona w potok.

- Obiecałeś..

To były jedyne słowa, które wypowiedziała dziewczyna i zaczęła biec przed siebie. Nie zwracała uwagi na wołania Zayna. Biegł za dziewczyną i głośno wykrzykiwał jej imię. Ona jednak była szybsza. W końcu trenowała koszykówkę.Teraz nienawidziła go z całego serca. Jak mógł jej coś takiego zrobić? Dokładnie wiedział jak ona go kocha, a pomimo tego zrobił to. Przespał się z Olivią. Chciała uciec jak najdalej i już nie wrócić. Chciała umrzeć....

                                        Polecam tą piosenkę do tego momentu! ;)

Biegła ile miała sił w nogach. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Ciągle w głowie słyszała jedno zdanie "przespał się ze mną". Przez to z jej twarzy znów spływały łzy. Dlaczego jej to zrobił? Czemu właśnie z nią? Doskonale wiedział, że chciała zniszczyć jej życie. Teraz dumnie z podniesioną głową mogła powiedzieć, iż jej się to udało. Zabrała jej stanowisko kapitanki dróżyny, ale to był dopiero początek. Przez nią zmarł jej ojciec, jedyna osoba która była jej prawdziwą rodziną. Wcześniej może tak bardzo by ją to nie bolało, ale teraz gdy zna całą prawdę o tym jak naprawdę wyglądała przeszłość jej rodziny, boli ją to ze zdwojoną siłą. Gdyby tego było mało, zabrała jej jeszcze Zayna. Kogoś bez kogo nie wyobrażała sobie normalnie żyć. Teraz jednak będzie musiała.

Weszła do domu. Zamknęła za sobą drzwi jakby chciała się odciąć od rzeczywistości. Weszła po schodach do swojego pokoju i rzuciła się na łóżko. Schowała twarz w poduszkę i zaczęła głośno płakać. W jednym momencie zawalił jej się cały świat. Przypominała sobie wspólne chwile spędzone z Zaynem. Na samą myśl o tym co było czuła dziwne ukłucia w sercu. Jakby ktoś po małym kawałeczku rozrywał jej serce. Wmawiała sobie, że to był tylko sen, a teraz się z niego obudziła. Nic takiego się nie wydarzyło, to wszystko to były tylko jej wymysły. Sądziła, że nie ma po co płakać. Przecież to był tylko sen. Zasnęła.

Obudził ją dzwonek do drzwi. Jej komórka dzwoniła. Po raz kolejny to był Zayn. Odrzuciła połączenie i zeszła sprawdzić kto usilnie próbuje się do niej dostać. Spojrzała przez wizjer. Liam. Niepewnie otworzyła drzwi. Chłopak widząc ją od razu rzucił się jej na szyję. Ona nadal płakała. Głaskał ją po plecach, by ją uspokoić nic nie dawało skutku. Gdy się troche uspokoiła weszli do salonu. Dziewczyna usiadła na kanapie z podkulonymi nogami i wpatrywała się tępo w okno. Liam natomiast usiadł na fotelu i w milczeniu się jej przyglądał.

Potargane włosy, podpuchnięte oczy. Miał ochotę zabić Zayna. To on doprowadził ją do takiego stanu. Postanowił jednak jakoś porozmawiać z dziewczyną.

- Bella...

- Liam proszę cię, nie próbuj chronić Malika..

- Nie mam zamiaru! Po prostu chcę wiedzieć czy niczego ci nie potrzeba i czy jakoś dajesz radę?

- Nie.. nic mi nie potrzeba! A czy daję rade... NIE.- powiedziała stanowczo.- ale los mnie już do tego przyzwyczaił.

- Nawet nie wiesz jak mi przykro...

- Chyba nie bardziej niż mi... Liam??

- Tak??

- Czy ty wiedziałeś, że on to zrobił?

Chłopak nic nie odpowiadał. Siedział w milczeniu. Miał spuszczoną głowę. Brunetka ponownie zalała się łzami.

- Wiedziałeś?! Wiedziałeś i nic mi nie powiedziałeś? Jak mogłeś?! Myślałam, że jesteś moim przyjacielem... Nie mogłeś mi powiedzieć od razu.. wczoraj. A nie dzisiaj przy całej szkole..

- Ymm.. tylko, że..

- Co może cała szkoła też o tym już wiedziała??

Po raz kolejny chłopak nic nie odpowiedział. To kompletnie załamało dziewczynę. Wstała podeszła do okna i zaczęła krzyczeć.

- Czemu?! Czemu wszyscy o wszystkim wiedzieli tylko nie ja?! Nie jestem warta żeby znać prawdę? Jestem gorsza od reszty do jasnej cholery..

Liam podszedł i chciał ją przytulić. Bella jednak wyrwała się i pokazała mu ręką drzwi.

- Wynoś się! Nie chce cię znać! Ani ciebie, ani reszty! Nienawidzę was...

Chłopak posłusznie zrobił co kazała mu dziewczyna. Było mu wstyd. Miał za złe Malikowi, że przez jego głupotę dziewczyna odrzuca także ich. Pomimo, że to on zawinił.

Dziewczyna weszła do pokoju. Ciągle płakała. Telefon znów dzwonił. Wyciszyła go. na ekranie wyświetliło się 53 połączeń nieodebranych od Kotecek :*.Miała dość. Chciała umrzeć.

Co jeszcze złego może ją spotkać? Jak sobie da z tym radę? Ciągle nurtowały ją te pytania.
Zaczęło się jej robić zimno. Zajrzała do szafy. Wyjęła z niej szary, gruby sweter. Przez przypadek z niej wyleciała też niebieska bejsbolówka Malika. Dziewczyna podniosła ją z ziemi. Mocno zaciągnęła się zapachem mulata. Zapach wody kolońskiej i dym nikotynowy wzajemnie się uzupełniały, dając w rezultacie nieziemskie połączenie. Ten przyjemny zapach, który zawsze koił jej zszarpane nerwy, teraz nie ułatwiał jej życia.

- Dlaczego? Dlaczego ty mi to zrobiłeś? Przecież wiesz, że kocham cię ponad wszystko!

Wzięła ją ze sobą i położyła się do łóżka. Przytulała się do niej i wyobrażała sobie, że on jest obok niej. Zatopiona w krainie marzeń zasnęła...

************************************************************

o ja prdl.. O.o
Strasznieeeee długi wyszedł, ale dodaje wam go dzisiaj bo następny pojawi się dpoiero w piątek!
To chyba tak na osłodę..! ;))

Dziękuje wam za ponad 4000 wejśc na bloga.. Kocham Was normalnie! ;**
Szkoda tylko, że liczba komentarzy nie jest proporcjonalna do liczby wyświetleń.. ; /

Akcja znowu zaczyna się chrzanić.. ehh! ; /
No nic... musicie jakoś znieść brak mojej weny!
Za co was strasznie przepraszam...
Zastanawiem się czy nie przestać pisać tego bloga bo ostatnio mam coraz mniej czasu! Ale muszę się nad tym jeszcze zastanowić...

To ja już was nie zanudzam..
Pamiętajcie, że was uwielbiam!!! <3


Do napisania... xoxo

czwartek, 20 września 2012

number twenty six.

23 styczeń.. Ten dzień Zayn zapmięta na zawsze.

Dzien jak co dzień. Lekarze weszli do sali i próbowali wybudzić dziewczynę. Podali jej środki, ale nic to nie dało. Po nich w każdej chwili mogła się obudzić. Lekarz poprosił Zayna, żeby wyszedł z nim przed salę miał mu coś ważnego do powiedzenia.

- Nie będę owijał w bawełnę. Jesteś dorosły więc powinieneś wiedzieć. Wymogi NFZ pozwalają nam tylko na 2 miesiące trwania w śpiączce klinicznej. Jeśli przekroczymy ten czas, fundusz uznaje osobę jako zmarłą, gdyż uważa że czynności zżciowe podtrzymują tylko aparatury.

- Chce mi pan powiedzieć, że odłączycie ją od sprzętu tylko dlatego że NFZ wygaduje jakieś bzdury. A co z tym faktem, że ona porusza czasami ręką?!?!

- To mogą być tylko chwilowe skurcze mięśni. Nie świadczą one o tym, że ona kiedyś się wybudzi i będzie normalnie zyła. Przykro mi.

- Nie. proszę tego nie robić. Ja zapłacę każdą sumę.. tylko jej nie odłączajcie.

- Dajemy jej jeszcze tydzień. Jeśli do tego czasu się nie wybudzi będziemy zmuszeni podjąć ostateczne kroki.

Chłopak stał oszołomiony na szpitalnym korytarzu. Wpatrywał się zaszklonymi od łez oczami w oddalającą się sylwetkę lekarza. Wszedł do sali, w której leżała dziewczyna. Usiadł na krzesle i zaczął płakać jak małe dziecko.

- Bella proszę cię! proszę cię..Obudź się! Oni...oni chcą mi cię zabrać!

Dziewczyna ani drgnęła. Chłopak natomiast pogrążony był w rozpaczy. Tak krótko cieszyli się swoim towarzystwem. Miał za złe sobie, że nie odważył się jej wcześniej wyznać co czuje, tylko toczyli między sobą jakieś glupie gry. Teraz może już nigdy więcej nie zobaczy jej słodkiego uśmiechu, który wzmagał w nim poziom serotoniny jak szalony. Tego zapachu, który pobudzał jego zmysły. Zmęcząny ciąłym płaczem zasnął.

Gdy Zayn pogrążony był we śnie stało się coś niezwykłego. Dziewczyna obudziła  się. Podniosła ociężale zmęczone jeszcze powieki. Początkowo nie mogła przyzwyczaić się do jasności panującej w sali. jednak szybko jej oczy zakomodowały się i zobaczyły Malika leżącego głową na jej łóżku. Oczy miał całe opuchnięte, na twarzy widniał kilkudniowy zarost. Brunetka podniosła rękę i położyła na policzku chłopaka. Nie chciał go obudzić, ale wyszło jak wyszło. Chłopak otworzył oczy i pierwsze co napotkał na swojej drodze to uśmiech Belli. Wstał z krzesła jak oparzony i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Wydawało mu się, że śpi. Uszczypnął się jeszcze dla pewności czy nie jest to tylko i wyłącznie wytwór jego wyobraźni. Poczół ból. Nie śpi. Podszedł do niej pierwsze co zrobił ,to zasmakował jej ust.

- Wreszcie jesteś! Cholernie długo kazałaś mi na ciebie czekać...

- Jak widzę wytrzymałeś czyli nie jest źle.. A jak tam tata?!

- Bella.. przykro mi.

-Nie.. nie!! Niee....

Dziewczyna zaczęła płakać. Chłopak przytulił ją do siebie, lecz jej szloch nie ustępował. Do sali wszedł lekarz z grupą pielęgniarek. Byli zdziwnieni tym co zobaczyli. Kazali Zaynowi na chwilę opuścić salę, żeby mogli pobrać krew do badń i sprawdzić ogólny stan zdrowia pacjentki.

Zayn czekał na korytarzu dobre 15 minut. Postanowił zawiadomić chłopaków, że Bella się obudziła. Napisał im sms'a bo pewnie i tak by nie odebrali jak by dzwonił. Nadal nie wybaczyli mu tego co zrobił.
Zobaczył, że lekarz wychodzi z sali postanowił spytać czy już wszystko w pożądku.

- Co z nią będzie?!?!

- Jest już w porządku! Do jutra musi zostać na kontroli. Musimu sprawdzić jak będzie reagować na pokarmy.. jesli nic się nie będzie działo jutro po południu wyjdzie do domu.

Szczęśliwy chłopak wszedl do sali. Zobaczył to, czego pragnął przez prawie 2 miesiące. Ją. Nie spała już. Jej ciemne oczy wpatrywały się teraz w jego sylwetkę.. Podszedł do niej blisko, złożył pocałunek na jej ustach i powiedział:

 - Jak dobrze mieć cię tu z powrotem! Nawet nie wyobrażasz sobie jak ja za tobą tęskniłem!

- Zayn co teraz będzie..

- Jak to co?

- Mój ojciec nie żyje, a ja jeszcze nie jestem pełnoletnia. Zabiorą mnie do domu dziecka.

- Nawet o tym nie mów.. Nie pozwolę nikomu po raz kolejny mi cię zabrać.

- Wiesz.. nie zdążyłam ci tego powiedziec przed przeszczepem, ale... wiesz, że mojego ojca potrąciła Olivia.

Chłopak zamyślił się.  Przypomniał mu się dzień kiedy obiecał Belli, że nigdy nie pozwoli, żeby Olivia zniszczyła jej życie. Nie udało mu się. Przecież w pewnym stopniu to też jego wina. W końcu przespał się z nią. Blondynka przyczyniła się do śmierci jej ojca, zabrała jej stanowisko kapitanki w dróżynie. Niszczy ją. Powoli, ale skutecznie. Dziewczyna nadal coś mówiła do mulata, ale ten pogrązony był w swoich przemyśleniach. Dopiero, gdy zaczęła machać swą drobną rączką przed jego oczami, chłopak obudził się jakby z transu. Potrząsnął lekko głową, by znów wrócić do świata żywych.

- Ymm.. co mówiłaś? Przepraszam zamyśliłem się!

- Pytałam czy wiesz kiedy wypuszczą mnie ze szpitala?

- A tak, tak! Jak wszystko dobrze pójdzie to jutro! - uśmiechnął się do dziewczyny.

- To dobrze!. - powiedziała dziewczyna i lekko ziewnęła.

- Chyba powinnaś jeszcze odpocząć!

- Nie no coś ty! Spałam prawie 2 miesiące! Teraz chce się tobą nacieszyć...

Siedzieli przez dłuższy czas i rozmawiali. Zayn cieszył sie, że jest już w świecie żywych. Matrwiło go tylko teraz to, że może się dowiedzieć o jego zdradzie. Nie mógł. Nie chciał jej znów stracić. Ona natomiast nie była świadoma tego co zrobił Zayn. Cieszyła się, że znów może patrzeć w jego czekoladowe oczy. Czuć jego zapach. Dotyk. Robiło się już późno. Zegar na sali wskazywał 21.55. Zayn wiedział, że zaraz przyjdzie pielęgniarka i każe mu iśc do domu. Pocałował na pożegnanie dziewczynę. Powiedział na odchodne 'Kocham Cię' i poszedł. Dziewczyna dostała jeszcze kroplówkę i zasnęła...

*********************************************************

Postanowiłam, że jednak dodam wcześniej! ZOŚKA mnie namówiła, bo to zła kobieta jest..;D
Ta 13 mnie prześladuje.. ciągle 13 komentarzy! haha ; >
A tak poza tym to rozdział nudny.. ehh!
Staram się jak mogę ale chyba mi już nie wychodzi... ; /
Jaram się piosenką Biebera "As long as you love me" nie lubię go za bardzo, ale na tą piosenkę mam cholerną fazę! hahaha O.o
Tak.. jestem pojebana! ;D
A was proszę o komentowanie i... trzymanie za mnie jutro kciuków bo mam zaliczać zadania  na fizyce! O zgrozo.. nie umiem ich! : [
Więc nie biadolę już.. enjoy! ! !

Kocham Was za te wszystkie komentarze! (K. też <3) ;***

Do napisania dziewczęta. xoxo











poniedziałek, 17 września 2012

number twenty five.

Dziś ważny dzień. To właśnie dzisiaj ma odbyć się przeszczep nerki. Bella od rana chodzi cała podenerwowana. Strasznie przejmuje się całą tą sytuacją. Nawet Zayn nie może jej uspokoić.Boi się, że przeszczep się nie przyjmie. Tego by nie zniosła.  Od początku wiedziała jak postąpi, a po wyznaniu jej ojca tylko upewniła się w swojej decyzji. 

 Chłopak ciągle ma te złe przeczucia, ale stara się je w sobie zagłuszyć. Może to tylko strach. Boi się, że może jej się coś stać, że ktoś może odebrać mu największy skarb jaki posiada.  Może to co odczuwa  nie oznacza zaraz czegoś złego.Lekarze kilkakrotnie sprawdzali wyniki badań dziewczyny i zapewniali, że nic nie może się wydarzyć. .  Dziewczyna była jeszcze dzisiaj odwiedzić ojca, ale ten ciągle śpi. Jest wycieńczony. Ciągle podają mu jakieś kroplówki na wzmocnienie.

Godzina 10. Czas na zabieg. Pielęniarka podała już środki usypiające. Dziewczyna powoli zaczynała tracić świadomość. Usypaiła. Odpływała do krainy snów. Zayn pocałował dziewczynę na pożegnanie i powiedział 'Kocham cię'. Nie usłyszał już odpowiedzi bo dziewczyna na szpitalnym łóżku zniknęła za drzwiami.

Chłopak nie mógł znaleźć sobie miejsca. Patrzył ciągle na zegarek, a każda minuta zdawała mu się być godziną. To było bardzo męczące.. czekać na jakąkolwiek wiadomość ze strony lekarzy. Tylko oni wiedzieli co się dzieje, bo przecież nikt nie miał wstępu na salę operacyjną. Mulat w kółko, albo chodził, albo siedział na krześle. I tak na przemian. Po upływie ok. pół godziny w szpitalu zjawiła się reszta zespołu.

- Zayn..

- Co wy tutaj robicie! Macie szkołę!!!

- Bella i ty jesteście ważniejsi.. Ile czasu już jest na sali??

-Chyba pół godziny, nie wiem.. To trwa zbyt długo..

- Nie przejmuj się stary. Wszystko będzie w porządku.- zapewniał go Liam.

- Obyś miał rację stary!


Chłopcy siedzieli i czekali na jakie kolwiek wiadomości od lekarza. Czas dłużył się im niemiłosiernie. Zayn przechadzał się wzdłuż korytarza, siedział na krześle. Wszystko na nic... Chłopcy widzieli jak się męczy. To był dla nich straszny widok. Nigdy nie widzieli go w takim stanie. Nie tylko on to przeżywał. Wszyscy byli dość blisko z Bellą od jakiegoś czasu i dla nich to też były męczarnie.  Po półtorej godziny doktor wyszedł z sali i zmierzał w ich stronę. Zayn podszedł do niego  jako pierwszy.

- Doktorze co z nią..

- Nerkę udało się wyciąć. Tyle że...

- Że co?!!?

- Ona nie wybudziła się jeszcze z narkozy. Próbowaliśmy kilka razy, ale nic to nie dało.Pozostaje ciągle w stanie śpiączki farmakologicznej. Pozostaje tylko czekać. Dzisiaj jeszcze przeszczepimy nerkę panu Stone i najbliższe 24 godziny zadecydują o jego życiu.

- Pan sobie żartuje prawda?!?! Przecież nic miało się nie wydarzyć!! Miała być bezpieczna..

- Proszę się uspokoić. Jutro znów będziemy próbować ją wybudzać. Nie z takich opresji ludzie wychodzili. Proszę być dobrej myśli.

- Dobrej myśli?!?! Jeśli coś jej się stanie przyrzekam panu, że wyleci pan na zbity pysk..

- Zayn uspokój się.. - podszedł do niego Lou i starał się jakoś uspokoić chłopaka.

- Wiedziałem. Wiedziałem, że coś będzie nie tak. Czemu kiedy miałem te cholerne przeczucia pozwoliłem jej iść na ten zabieg. A wy odpieprzcie się wszyscy ode mnie.. idę do niej!

Wszedł do sali w której leżała dziewczyna. Na ekranie widać było, że jej serce bije. Oddychała za nią aparatura. Usiadł na krzesełku obok jej łóżka. Dotchnął jej delikatnej dłoni. Przed oczami stanęły mu wszystkie chwile spędzone razem. Nie wyobrażał sobie, że może coś jej się stać. Obwiniał się, że pozwolił jej być dawczynią. Przecież ma pieniądze, mógł znaleźć dawcę i zapłacić ile tylko będzie chciał. Teraz już na to za późno. Zaczął płakać.

- Obiecałem, że nic ci nie będzie. I wszystko spieprzyłem.. Proszę cię! Obudź się! Jesteś mi tu potrzebna.. bez ciebie nie dam rady.

Ściskał jej dłoń i całował. Nic to nie dawało, żadnej reakcji ze strony brunetki. Wyglądała jak pogrążona we śnie, z którego zaraz miała się obudzić. Nic nie wskazywało, że jednak tak nie będzie. Wyrzuty sumienia targały jego rozumem. Gdyby tylko się nie zgodził....Nic wtedy by się nie stało. Była by z nim. Siedział przy niej i zatłoczony swoimi myślami zasnął.

                                                                           
                                                                         ***

Minęły już prawie 2 miesiące od kiedy dziewczyna jest w śpiączce. Nie daje żadnych oznak życia, pomimo starań lekarzy. Ojciec Belli niestety zmarł. Lekarze sami byli zdziwieni, że przeszczep się nie przyjął. Przecież Bella była jego córką i dna było zgodne. Ponieśli klęskę, najgorszą dla lekarza. Po jego śmierci trzeba było go pochować. Zważając na to, że nie miał on żadnej rodziny chłopcy urządzili mu pogrzeb. Wszystko odbyło się jak należy.

Zayn przestał chodzić do szkoły. Dyrektor groził mu, że zostanie zawieszony w prawach ucznia, ale  groźby nie poskutkowały. Każdego dnia przychodził do szpitala i czuwał przy dziewczynie. Nawet w swoje urodziny przesiedział tu caly dzień. Ciągle miał nadzieję, że jeszcze się wybudzi. Każdego dnia miał pretensje do lekarzy. Miał im za złe, że doprowadzili do tej sytuacji. Obiecywali mu, że jest znaczna poprawa bo zaczyna poruszać ręką przy próbie wybudzania. Dawali mu nadzieję, która zawsze kończyła się nie powodzeniem.

 Był tak załamany, że pewnego dnia zrobił coś strasznego. Coś czego teraz nie może sobie wybaczyć...

Pewnego dnia upił się i chodził po parku. Był przytłoczony tą całą sytuacją. Spotkał Olivię. Ta pocieszała go. Potrzebował odrobiny uczucia. Całował się z nią. ...
Później obudził się u niej w domu prawie nagi. Powiedziała mu, że spali razem. Chłopak nie mógł w to uwierzyć. Jak mógł zdradzić Bellę? Przecież to ją kocha ponad życie. Postanowił, że ona nigdy się o tym nie dowie. Jednak słono go to kosztowało. Płacił dziewczynie za milczenie. Ona chciała, żeby z nią był. Nie zgodził się. Powiedział jej, że to była największa pomyłka w jego życiu, że to nigdy nie powinno się wydarzyć. Dziewczyna nie będąc usatysfakcjonowana powiedziała wszystkim co się wydarzyło. Chłopcy z zespołu nie odzywali się do Zayna. Mieli mu za złe to co zrobił. Jego dziewczyna leży w szpitalu, a on idzie z jej największym wrogiem do łóżka. Wiedział, że zrobił źle. Ale nie mógł cofnąć czasu chociaż cholernie by chciał. Na własne życzenie dołożył sobie problemów, ale czy to już był ich koniec...

****************************************************

Dobra macie ten następny rozdział skoro tak chciałyście!
Uprzedzam, że kolejny pojawi się dopiero w piątek, gdyż widzę jak ma się sprawa z komentarzami!
Dużo osób dodaje je z kont anonimowych i pewnie niektórzy dodają po kilka, żeby wymusić kolejny rozdział! ; /
Teraz się przekonam czy naprawdę chcecie, żebym dalej to pisała, skomentujecie i zaczekacie do piątku!!! ;D
Liczę na komentarze... szczere! ;D
Rozdział jako taki.. myślę, żę marny!  ;/
No i ten dramatyzm...
Polecam wam TE blogi, gdyż są naprawdę świetne:
http://1d-up-all-night.blogspot.com/

http://niallerowa.blogspot.com/

http://evanescence-vs-1d.blogspot.com/

http://niebieskookaonedirection.blogspot.com/

http://vanilitte.blogspot.com/

Dobra koniec tych ogłoszeń parafialnych..

Kocham Was ;** <3

No i K. też.. kazał napisać bo się obrazi! ;p

Do następnego... xoxo ; ]






sobota, 15 września 2012

number twenty four.

Wstali prawie równocześnie, mimo iż było jeszcze bardzo wcześnie. Zegar wskazywał 6.23. Odbyli poranną toaletę i zjedli śniadanie. Zayn miał złe przeczucia co do dzisiejszego dnia, ale nie chciał martwić dziewczyny. Punktualnie o 7.30 wyjechali do szpitala. Bella miała przejść kontrolne badania przez przeszczepem. Nie powiedziała mu kto był sprawcom wypadku. Wiedziala, że mógłby wybuchnąć gniewem i powiedzieć co nie co panience Clark. Rozpałętał by bójkę, a ona przecież ma kolegów i jeszcze zrobiliby mu krzywdę. Postanowiła, że sama z nią porozmawia i spyta czy zrobiła to z zemsty. Czy to część jej planu, by zniszczyć jej życie.

Siedziała teraz na szpitalnej poczekalnie szczelnie otulona przez ramiona mulata. Bała się czy wszystko się uda. Czy przeszczep się przyjmie? Teraz, gdy zna już prawdę nie może go stracić. Nie chce. Zayn widział jak bardzo brunetka przejmuje się całą tą sytuacją. Przytulał ją mocno do siebie, by choć w pewnym stopniu troski dziewczyny odpłynęły gdzieś daleko.

Około 8.30 pielęgniarka poprosiła Bellę do gabinetu zabiegowego by pobrać jej krew. Dziewczyna wróciła do swojego chłopaka po upływie niecałych 5 minut. Dzisiaj miało się odbyć jeszcze spotkanie z anastazjologiem.

Po załatwieniu wszystkich szpitalnych spraw para wróciła do domu. Dziewczyna ciągle była zamyślona i nieobecna. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. To co się wydarzyło jeszcze chyba do końca do niej nie dotarło. Wypadek. Kłamstwo jej matki. Ojciec jednak tym dobrym. To za dużo jak na te kilka dni. Zayn nie mógł znieść już tego widoku. Usiedli razem w salonie na kanapie i zaczęli rozmowę.

- Mała proszę cię uśmiechnij się! Chociaż raz zrób to dla mnie! Nie mogę patrzeć jak jesteś smutna...

- Zayn... z czego mam się cieszyć. Dowiaduję się, że moja matka nie była taka święta jak mi się wydawało, a ojciec którego nienawidziłam przez całe życie, jest jednak tym dobrym rodzicem. Teraz nie wiadomo czy przeżyje. Jeśli umrze ja sobie tego nie daruję.

- Głuptasie co ty opowiadasz.. Wszystko będzie dobrze nie martw się na zapas. Zobaczysz za miesiąc będziemy się jeszcze z tego śmiać, bo wszystko wróci do normy!

- Nie obiecuj mi czegoś czego nie jesteś pewny..

- Zrobię wszystko co w mojej mocy, żebyś tylko ci pomóc. A teraz uśmiechnij się... tak jak lubię! Proszę!

Dziewczyna wymusiła na twarzy lekki uśmiech. Na jej policzkach wyrzeźbiły się małe dołeczki, te które Zayn tak kochał. Obdarował ją buziakiem i mocno przytulił. Leżeli tak i sami nie wiedząc kiedy zasnęli.

Obudziło ich pukanie do drzwi. Malik podszedł do nich i je otworzył. Za nimi stali chłopcy. Szybko weszli do domu.

- Ludzie co się z wami dzieje. Nie byliście w szkole, często znikacie na całe dnie. Ja mam dopiero 21 lat nie chce jeszcze zostać wujkiem.- powiedział Lou.

- To chyba nie czas i miejsce na żarty Tommo. Tata Belli jest w ciężkim stanie w szpitalu. Na razie nie będziemy chodzić do szkoły dopóki wszystko się nie wyjaśni.

- Jaa.. ja nie wiedziałem. Przepraszam bardzo mi przykro.

- Czemu nic nam nie powiedzieliście. Pomoglibyśmy wam. - powiedział Liam.

- To stało się tak nagle. Przepraszam chłopcy... - dziewczyna spuściła głowę. Nie chciała żeby widzieli ją w takim stanie.

Wtedy wszyscy podeszli do niej i zrobili grupowy uścisk. Dziewczyna była cholernie szczęśliwa, że ma takich przyjaciół i wspaniałego chłopaka. Teraz jakby odrobina nadziei wpłynęła w jej duszę. Czuła, że może jednak wszystko się ułoży. Chłopcy posiedzieli z nimi jakieś 2 godziny i postanowili zbierać się do ich mieszkania. Zayn i Bella znów zostali tylko we dwoje.

- Dziękuje ci..

- Ymm.. ale za co???

- Za to, że tu jesteś, wspierasz mnie, pocieszasz, pomagasz i najważniejsze... że mnie kochasz. Tego teraz bardzo potrzebuję. Błagam cię nigdy nie pozwól by to się zmieniło. Nie zniosła bym widoku ciebie z inną dziewczyną.

- Nie będziesz musiała. Tylko ciebie kocham i nikt, nigdy nie zajmie twojego miejsca w moim sercu.

Pocałował ja namiętnie, jakby chciał przypieczętować wszystko to co przed chwilą powiedział. Wstał z kanapy i powiedział brunetce, ze idzie wziąć prysznic. Ta z kolei nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Zauważyła, że na fotelu leży kurtka mulata, a z kieszeni wystają papierosy. Nagle zapragnęła zaciągnąć się dymem nikotynowym, co było głupotą bo nigdy wcześniej nie paliła. Wyszła na balkon podpaliła papierosa i się nim zaciągnęła. Przyjemne ciepło zaczęło wypełniać jej płuca. Jej troski jakby odpłynęły w cień. Nagle ktoś wszedł na balkon. To był Zayn. Spojrzał na nią zdziwiony.

- Co ty wyprawiasz?! Zostaw to! - podszedł do dziewczyny wziął jej papierosa i natychmiast go zgasił. - nigdy więcej tego nie rób! Słyszysz.. nie będę patrzył jak miłość mojego życia truje się tym świństwem.

- A ja muszę na to patrzeć...

- Przecież wiesz, że staram się rzucić...

- Zrób to dla mnie... skończ z tym! Proszę - wspięła się na palcach i lekko musnęła usta Malika.

- Dla ciebie wszystko!

Wziął paczkę fajek i rzucił ja przed siebie. Wziął dziewczynę na ręce i zaniósł do pokoju. Położyli się obok siebie na łóżku. Cieszyli się każdym swym oddechem, dotykiem. Poprostu byli. Żyli dla siebie. Nie musieli długo czekać i sen zamknął im oczy.

________________________________________________________

Ehh... było 10 komentarzy więc jak obiecałam dodaję nowy rozdział.. ;)
Teraz podwyższam poprzeczke i czekam na 17 komentarzy.. ;D
Da się to załatwić?!?! Jak tak to będę bardzo zadowolona ;>
Więc 17 KOMENTARZY= NOWY ROZDZIAł ;D
Nie powinno być problemu bo z ankiety wynika że 31 osób chce, żebym dalej pisała to opowiadanie!
Rozdział jakiś taki.. pozostawiam go waszej ocenie! ;D
Caroll czekam jutro na nowy rozdział u cb.. ;D
To ja już nie marudzę..
Do napisania dziewczynki!
Uwielbiam Was! ;**

xoxo Olciaa ;D








czwartek, 13 września 2012

number twenty three.


Bella i Zayn są parą już od miesiąca. Dobrze się im układa. Wiadomo mają krótkie sprzeczki jak każda para, ale zawsze nie trwają one dłużej niż dzień.   Brunetka ciągle ma na pieńku z Olivią, gdyby było mało, że chodzi z nimi do klasy to jeszcze zapisała się na koszykówkę do jej drużyny iii.. ku zdziwieniu wszystkich dziewczyn została kapitanką. Bella marzyła o tym od dawna. A ona tak po prostu je zrujnowała. Zayn tłumaczył jej, że to przecież nie koniec świata. Ona jednak nie czuła się spełniona. Czuła niedosyt. Chciała być od niej lepsza. Olivia przez ten miesiąc zyskała dzięki temu, że była bogata sławę w szkole. Każdy chłopak chciał się z nią umówić. Wyjątkiem byli tylko chłopcy z 1D. Była dla nich pustą panną z ogromem pieniędzy. Nie widzieli w niej nic ciekawego. Wszyscy wiedzieli, że podoba się jej Malik. Ona nie mogła znieść świadomości, że on już kogoś ma i nie zwraca na nią uwagi. Wiele razy próbowała z nim flirtować, ale wszystkie jej próby szły na marne. Liam ma dziewczynę Daniell. Jest wysoką brunetką z burzą loków na głowie. Największym zdziwieniem jest, że pan marchewkowy potwór też sobie kogoś znalazł. Dziewczyna carrotmena ma na imię Eleanor. Wszyscy byli zdziwieni, że Louis znalazł sobie kogoś. Tylko Harry i Niall z całej piątki są singlami, ale za bardzo się tym nie przejmują. Dzisiejszego wieczoru Zayn i Bella postanowili urządzić sobie domową kolacje z okazji ich rocznicy. Po południu pojechali do sklepu i zakupili potrzebne rzeczy. Dojechali do domu mulata i zanieśli wszystkie rzeczy do kuchni. Przygotowali razem kolację, zastawili do stołu i dokładnie o 18 postanowili, że usiądą już do kolacji.

- Mam dla ciebie mały drobiazg.

- Ja też.- powiedziała dziewczyna i promiennie się uśmiechnęła.

- Proszę.- podał dziewczynie małe, czerwone pudełeczko owinięte złotą wstążką. Otworzyła go  w środku był łańcuszek w kształcie serca na którym widniał napis:  Z+I=4ever.

- Zayn.. to jest bardzo drogie! Umawialiśmy się.. Żadnych drogich rzeczy!!

- Nie był drogi!

- Taaakk, na pewno kłamczuchu!

- Nie było na pewno tak drogie jak mój jedyny i najwspanialszy skarb na świecie. Chce, żeby on ci zawsze przypominał, że już nigdy cię nie opuszczę.

- Oj słodzisz Malik... Mógłbyś mi go założyć?

- Pewnie..

Podszedł do dziewczyny. Odgarnął do tyłu jej długie włosy i zapiął łańcuszek. Jej zapach cholernie rozbudzał jego zmysły, pocałował przeciągle jej szyję i odwrócił ją w swoją stronę by obdarować ją pocałunkiem, tyle że tym razem w usta. Przerwała go jednak dziewczyna.

- A teraz zobacz co dostałeś ode mnie.. Teraz pewnie wyjdę na kretynkę bo nie jest to tak kosztowne jak twój prezent!!

- Ty jesteś moim najlepszym prezentem. Nie musiałaś nic kupować, najważniejsze żebyś zawsze przy mnie była.

Chłopak wziął dość sporą torebeczkę i zajrzał do środka. Wyciągnął z niej pudełeczko. Otworzył je i słodko się do niej uśmiechnął. W środku było ich wspólne zdjęcie zrobione przez Niall’a. Oboje byli wpatrzeni w siebie i lekko się uśmiechali. Zdjęcie ozdabiała czerwona ramka w kształcie serca.

Dziewczyna stała naprzeciw mulata i lekko przygryzała dolną wargę. Nie wiedziała czy naprawdę mu się podoba, czy może jednak udaje by nie zrobić jej przykrości. Dopiero gdy Zayn podszedł do niej i ją pocałował, była pewna. Podoba mu się. Wziął dziewczynę na ręce i zaniósł na górę do swojego pokoju. Położył ją na łóżku i zamknął drzwi na klucz. Położył się obok niej i zaczął ją namiętnie całować. Dziewczyna nie sprzeciwiała się. Jego ręce wędrowały po całym ciele brunetki wywołując na nim gęsią skórkę. Powoli zaczął rozpinać jej koszulkę, by później rzucić ją gdzieś w kąt. Bella nie będąc mu dłużna zdjęła z niego bluzkę. Malik schodził coraz niżej ze swoimi pocałunkami, gdy nagle dziewczyna się odezwała:

-Zayn..

- Zrobiłem coś nie tak??

- Nie.. nie o to chodzi! Po prostu ja..

- Jeszcze tego nie robiłaś??

-Ymm.. no tak!

Chłopak promiennie się do niej uśmiechnął co zdziwiło dziewczynę.

- Śmiejesz się ze mnie??

- Nie..

-To o co chodzi?

-Cieszę się, że będę pierwszym i ostatnim mężczyzną w twoim życiu!

Po tym wyznaniu Bella wiedziała, że jest już na to gotowa. To ten jedyny. Chłopak ponownie zaczął całować dziewczynę, gdy nagle jak oszalały zaczął dzwonić telefon Belli. Początkowo para nie zwracała na to uwagi i oddawał się wzajemnym pieszczotom. Dopiero gdy po raz kolejny ktoś usilnie próbował dodzwonić się do brunetki, ta niechętnie oderwała się od mulata i poszła zobaczyć kto dzwoni. Na ekranie telefonu widniał nieznany jej numer, ona jednak wcisnęła zieloną słuchawkę.
-Słucham?

- Dobry wieczór! Czy rozmawiam może z panią Isabellą Stone?

-Tak. A o co chodzi?

- Pani ojciec miał wypadek. Został potrącony na jezdni przez auto prowadzone przez grupę nastolatków. Znajduje się teraz w szpitalu na Wall Street. Jest pani jedyną osobą, która jest rodziną dlatego dzwonimy by po informować o całym zajściu.

- Rozumiem. Dziękuję, już tam jadę.


Brunetka pośpiesznie zaczęła się ubierać. Po jej twarzy zaczęły płynąć wielkie jak groch łzy. Malik leżał na łóżku i był oszołomiony całą tą sytuacją.

-Co się stało?!?!

- Mój ojciec miał wypadek i jest w szpitalu! Możesz mnie do niego zawieźć??

- No pewnie.

Szybko ubrali się i pojechali pod wyznaczony adres. Dziewczyna pobiegła do pielęgniarek i spytała, na której sali leży jej ojciec. Udała się do niej i zobaczyła go leżącego na jednym z łóżek. Był podłączony do różnych aparatur. Dziewczynie, aż łzy stanęły w oczach. Spytacie czemu? Przecież on był dla niej taki oschły. Nie traktował ją jak córkę. Bella doskonale o tym wiedziała, ale przecież był osobą która dała jej życie. Może i wmawiała sobie, że go nienawidzi, ale w głębi jej serca kochał go. Podeszła bliżej i chwyciła jego dłoń. Była zimna.
Z jej oczu nagle zaczęła spływać lawina łez. Poczuła, że ktoś łapie ją za ramię. To był Zayn. Cieszyła się , że jest z nią i ją wspiera.


Do sali weszli dwaj policjanci. Poprosili bellę by z nimi porozmawiała. Powiedzieli jej, że jej ojca potrącił srebrny samochód marki Lamborgini, a sprawcą całego wydarzenia była nastolatka... Olivia Clark. To co usłyszała kompletnie ją zparaliżowało. Zakręciło jej się w głowie, musiała usiąść. Podziękowała funkcjonarjuszom za informacje  i ze łzami w oczach udała się do sali, w której leżał jej ojciec.

Po jakiejś godzinie siedzenia przy nieprzytomnym wciąż ojcu do sali wszedł lekarz.

- Wiatm panią! Chciałbym przekazać informację dotyczące stanu zdrowia pani ojca! Czy mógłby pan na ten czas opuścić salę!

- Nie! Proszę niech zostanie! To mój chłopak! Nie mam przed nim żadnych tajemnic!

- Skoro pani sobie tego życzy to dobrze! Nie mam za dobrych wiadomości.. Chodzi o to, że pani ojciec niezwłocznie potrzebuje przeszczepu nerki. Obie są bardzo zniszczone przez to, że ciągle pije. Do tego jedna z nich została uszkodzona przy wypadku i musimy ją usunąć. Z jedną nerką pożyje może miesiąc, może dwa przy jego trybie życia, oczywiście uwzględniając częste dializy. A w związku z tym, że jest pani jego córką pomyślałem, że mogła by pani się zgodzić zostać dawcą.

Dziewczyna przez dłuższy czas myślała. Analizowała sobie powoli to co powiedział jej lekarz. Cichym jeszcze i drżącym głosem odpowiedziała.

- Tak, oczywiście zgadzam się.

- W takim razie jutro z samego rana proszę przyjść do szpitala. Musimy pani pobrać krew do badań. Na dzisiaj to wszystko co chciałem pani powiedzieć. Do widzenia.

Po tych słowach lekarz opuścił salę. Zostali tam tylko Zayn, Bella i jej ojciec. Siedzieli w ciszy, którą przerywały tylko dźwięki aparatury.

-Czemu tu robisz?

- Nie rozumem?

- Czemu chcesz go ratować? Po tym wszystkim co ci zrobił??

- Zayn to mój ojciec! Tylko on mi został! - po raz kolejny dzisiejszego dnia rozpłakał się.

W tym momencie Ben zaczął otwierać oczy. Dziewczyna widząc to, aż wzdrygnęła ze strachu. Spojrzał na dziewczynę i widząc jej łzy powiedział.

- On ma rację. Pozwól mi umrzeć, żebym już więcej cie nie skrzywdził. I nie płacz już. Nie warto.

- Ale..

- Nie. Proszę cię. Nie chce, żebyś przeze mnie cerpiała. Znowu. Przez całe życie cię krzywdzę. Powiem ci teraz to, co chciałem ci powiedzieć przez całe życie, ale nie miałem odwai. Tak cholernie jesteś podobna do twojej matki. I to dlatego jest dla mnie takie trudne. Ona.. ona mnie zdradziła. Przez cały czas mnie okłamywała. Spotykała się z innymi. Dowiedziałem się o tym i chciałem od niej odejść, ale okazało się, że jest w ciąży. Początkowo nie wierzyłem, że jesteś moją córką, ale zrobiliśmy testy DNA i były pozytywne. Nie mogłem jej zostawić samej, czułem się za was odpowiedzialny. Wzięliśmy ślub. Każdy myślał, że kochamy się bez pamięci, ale tak nie było. Okłamywaliśmy nawet twoją babcię. Ona ciągle myślała, że to ja jestem ten zły, a twoja matka jest aniołem, że ze mną wytrzymuje. Po jej śmierci mówiłem wszystkim, że cię nienawidzę bo to twoja wina, że ona umarła. W głebi duszy cieszyłem się, że nie muszę już być z kobietą, która tak mnie skrzywdziła. W miarę tego jak dorastałaś stawałaś sie do niej coraz bardziej podobna. Myślałem, że już się od niej uwolniłem, a gdy patrzyłem na ciebie złe wspomnienia wracały. To dlatego taki wobec ciebie byłem. Przepraszam cię. Mogłem ci to od razu powiedzieć. Miała byś łatwiejsze życie...

- Tato..- tak pierwszy raz. Pierwszy raz tak do niego powiedziała. Nie wiedziała co teraz ma zrobić, co dalej powiedzieć. Była zaskoczona tym co przed chwilą jej powiedział.

- Nie płacz proszę cię..

- Czemu ty mi wczesniej nie powiedziałeś?! Pozwolołeś żebym przez te wszystkie lata cię nienawidziła.. A tak naprawdę powinno być inaczej! To ona.. to przez nią! Tato trzymaj się! Teraz jak już znam całą prawdę damy radę! Musimy...

- Będzie dobrze.. tylko proszę cię no! Nie płacz! A ty..- zwrócił się tym razem do Zayna.- opiekuj się nią. Jest wspaniałą dziewczyną. Tyle ze mną wytrzymała.

- Zaopiekuję się.. niech się pan nie martwi.

Do sali weszła pielęgniarka i ogłosił, że na dzisiaj koniec odwiedziń. Niechętnie dziewczyna oderwała się od swojego ojca i wyszła razem z Zaynem z sali. Po całym dniu wrażeń pojechali do jej domu. Leżeli na łóżku, ale ona długo nie mogła zasnąć. Dopiero ,gdy chłopak zaczął gładzić ją po włosach i mocno do siebie przytulił odpłynęła do krainy Morfeusza.
 
_________________________________________
 
Nie było tych 10 komentarzy, ale i tak dziękuję... ;D
Dzisiaj dodaję nowy rozdział tylko i wyłącznie dlatego, że Nialler ma 19 urodziny!
Happy birthday Niall! ;*
 Ja niestety w przyszłym roku dopiero 18..ale..! Zawsze jest się już pełnoletnim.. ;)
Rozdział jest bardzooooooo długi!
 Nie wiem jak to zrobiłam, ale dałam radę i go napisałam. :>
Hmmm co by tu jeszcze..??
A właśnie.. Po raz kolejny polecam wam blogi:
Są naprawdę ZAJE***TE!!
I prośba.. Czytasz = Komentujesz!!!
NIGDY INACZEJ!!!
 
To teraz czekam na te 10 komentarzy i dopiero dodam nowy rozdział!
Uwielbiam Was <3  ;**
 
Do napisania dziewczęta! ;* xoxo